poniedziałek, 25 stycznia 2010

Walentynki

Święto to powstało z powodu stagnacji handlowej pomiędzy Bożym Narodzeniem a Wielkanocą. To wygląda na najprawdziwszą z możliwych wersję wydarzeń. Świętemu Walętemu pewnie przez myśl nie przyszło, że  teraz w taki sposób będzie się je obchodzić. Więc trochę historii ...
Św. Walenty z wykształcenia lekarz, z powołania duchowny. Żył w IIIw. w Cesarstwie rzymskim. Cesarz ten za namową swoich doradców zabronił młodym mężczyznom wchodzić w związki małżeńskie. Uważał on, że najlepszymi żołnierzami są legioniści nie mający rodzin. Zakaz ten złamał biskup Walenty i błogosławił śluby młodych legionistów. Został za to wtrącony do więzienia, gdzie zakochał się w niewidomej córce swojego strażnika. Legenda mówi, że jego narzeczona pod wpływem tej miłości odzyskała wzrok. Gdy o tym dowiedział się cesarz, kazał zabić Walentego. W przeddzień egzekucji Walenty napisał list do swojej ukochanej, który podpisał: "Od Twojego Walentego". Egzekucję wykonano 14 lutego 269r.

Jak widać... nie chodzi o same kwiaty i  prezenciki.  Dlatego nie zapomnijcie o tym co jest najważniejsze. Najważniejsze jest mówić "Kocham" szczególnie w  te dni, kiedy ulice nie są udekorowane tysiącami lampek i serduszek. Nie chcę demonizować zakochania, ale przestrzec przed bezmyślnością, której aura unosi się nad tym uczuciem. Zakochanie nie jest ślepym trafem Erosa, ale wydarzeniem przygotowywanym, gdzieś w zakamarkach serca. Zakochanie częściej bywa  początkiem miłości. I tego właśnie życzę wszystkim zakochanym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz